Czy tak musi być? | Dlaczego dzieci nie ćwiczą na WF-ie ?

Raport NIK grzmi, iż uczniowie nie ćwiczą na lekcjach wychowania fizycznego: 15% w Szkołach Podstawowych, 23 % w Gimnazjach i 30% (o zgrozo!) w Szkołach Średnich. Dlaczego aż tyle dzieciaków nie chce ćwiczyć na wf-ie? Czy tak musi być?

Ostatnio sporo zamieszania zrobił artykuł w Wyborcza.plCo piąte dziecko w wieku szkolnym ma nadwagę. Jak zatrzymać epidemię otyłości w Polsce?” /Margit Kossobudzka/.  Autorka pisze, że dzieci w Polsce tyją najszybciej w Europie, i że w niedługim czasie nabawią się wielu dolegliwości oraz chorób cywilizacyjnych związanych z otyłością.

Świetnym przykładem, który Kossobudzka przytoczyła, było to, że w latach siedemdziesiątych XX wieku zanotowano u mniej niż 10% uczniów nadwagę. Dzisiaj jest to już co piąte dziecko. Szok!

.

Z artykułu dowiedziałam się o pewnej propozycji edukacyjnej. Miałaby to być lekcja nazywana „Zdrowie”. Uczniowie zdobywaliby wiedzę na temat zdrowego odżywiania, diet, aktywności fizycznej, chorób cywilizacyjnych – ogólnie tematyka zdrowego stylu życia.

Poza tym pomysłami są Certyfikaty, zdobywałby je placówki szkolne, które wykazałyby się „przyjazne zdrowemu żywieniu i aktywności fizycznej”.

.

Szczerze? Interesuje mnie ten temat, bo jestem nauczycielem wychowania fizycznego.

.

Chciałabym się odnieść do tego artykułu i mam również kilka swoich przemyśleń na temat otyłości dzieciaków i ich biernego uczestnictwa w lekcjach wf-u.

1

Jak to było kiedyś na lekcjach wf-u?

Nie będę tu przytaczać wychowania spartańskiego, czy innych zagadnień z różnych systemów wychowania fizycznego, którzy wprowadzali uznani propagatorzy kultury fizycznej. Będzie bardziej współcześnie, bo każdy z nas może porozmawiać ze swoimi dziadkami, rodzicami, czy starszym rodzeństwem i dowiedzieć się jak było na wf-ie w ich czasach szkolnych.

2

Wf w latach 70.

Jeśli chodzi o lata 70 – mój tata trochę na ten temat mi powiedział, bo to jego lata szkolne. Mówił mi, że zdarzyła się może góra jakaś jedna osoba na klasę, która była grubsza. Dzieciaki uwielbiały wf, a przecież nie miały Bóg wie jakich warunków. Jeśli jakaś szkoła miała salę gimnastyczną, to było już coś. A sale nie były takie jak dzisiaj. Były to małe sale, a sprzętu też nie było zbyt wiele.

Nikt sobie nie wyobrażał żeby nie ćwiczyć na lekcjach wf-u. Dzieciaki by szybko wyśmiały takiego delikwenta, że nie chce się ruszać. W ogóle do głowy nikomu, a szczególnie rodzicom nie przyszłoby, żeby napisać zwolnienie z takiej lekcji. Warunków nie było, a dzieci ruszały się i to non stop. Na lekcjach, a potem czym prędzej wychodziły na dwór. Chłopaki grali w piłkę, a dziewczyny grały w klasy, czy skakały w gumę.

Szanowano nauczyciela wychowania fizycznego.

Mój tata mieszkał w małym miasteczku, z kolei moja mama na wsi. Tam przecież sali gimnastycznej w ogóle nie było. Wf-isty też. A mimo to dzieci garnęły się do sportu. ‚Latały’ za piłką i to im sprawiało ogromną frajdę.

Moja mama bardzo dobrze wspomina za to lekcje wf-u w szkole średniej. Chodziła już do szkoły w pobliskim też niewielkim miasteczku. Opowiadała mi, że miała młodą nauczycielkę, która robiła na lekcjach wszystko co możliwe, z wielu dyscyplin – i gimnastyka pojawiała się, i gry zespołowe, i lekkoatletyka. Jak było ciepło szły nad zalew, jak była zima jeździły na łyżwach i sankach. Bardzo dobrze wspomina te lekcje.

4

Wf w latach 90.

Mały przeskok. Lata 90. Mnóstwo dzieciaków –  tzw. wyż demograficzny. W klasach po trzydzieści parę dzieci, a klas w jednym roczniku z 8. Warunki? Może sal gimnastycznych więcej, może sprzętu więcej niż za czasów rodziców, ale klas wiele i gdzie tu się podziać. Jakoś podzielić było się trzeba salą.

.

Jak była zima, to można było się wybrać na dwór, ale przecież nie co wf. Jak było mokro, to już było gorzej. Wf był więc na korytarzach przy salach lekcyjnych, w podziemiach przy szatniach, na tzw. łączniku pomiędzy szkołą a salą gimnastyczną i w końcu na wspomnianej sali. Jak było ciepło oczywiście wychodziliśmy na dwór..

Całe szczęście, że na terenie szkoły było boisko (ale my dziewczyny rzadko z niego korzystałyśmy), bieżnia – 60 m i piach ze skocznią do skoku w dal.

.

I jakoś wf się odbywał. Co na nim robiliśmy? Wszystko co możliwe. Ja również wspominam naprawdę dobrze moje lekcje wf-u. Była gimnastyka, taniec, unihokej, lekka, zabawy ruchowe i gry zespołowe (co prawda, dużo więcej ćwiczeń na tym poziomie, ale jakoś nam to nie przeszkadzało – teraz dzieciaki chciałyby tylko grać, nie mając techniki i nie znając zasad…)..

Nie przemawia więc do mnie to, że dzieci nie ćwiczą na wf-ie, bo nie ma warunków. Co do szkolnych warunków, to bardzo mało szkół w dzisiejszych czasach ma słabe warunki i zaplecze sportowe…

.

A czy dużo osób było otyłych?

.

Hmmm….w mojej klasie z jedna, może dwie.  I to nie Bóg wie jak otyłych rzecz jasna. Oczywiście wszyscy ćwiczyli. Chyba, że ktoś nabawił się jakiejś kontuzji, albo choroby to było normalne, że dopiero wtedy nie ćwiczy taki uczeń.

Wstyd to był wtedy jeśli ktoś nie ćwiczył na wf-ie. Teraz, odnoszę wrażenie, że to się trochę odwróciło.

Sięgam pamięcią i…

W szkole dzieciaki ćwiczyły i to z ogromną radością. Po szkole dzieciaki wychodziły na dwór – bawiły się, grały. Wracało się na obiad i znowu wychodziło. Nie mieliśmy telefonów, a wiadomo było, że widzimy się po szkole. Zresztą…kiedy się nie wyszło, to spotkało się kogoś znajomego. Fajne czasy…..

5

Wf lata 2000

W 2001 roku poszłam do gimnazjum. Zmieniłam również szkołę. Chyba dobrze też trafiałam na klasy, ponieważ zawsze chodziłam do klas, gdzie znaczna większość lubiła wf i uczestniczyła w lekcjach. Zaczęłam chodzić na tzw. sks-y. Była to siatkówka i…pokochałam ją. Tak, tak – pokochałam, bo miałam małego hopla na jej punkcie.

Wiedziałam wszystko o siatkarzach (daty urodzeń, kluby, ksywy, wzrost, zasięg w ataku i bloku itd…), oglądałam wszystkie mecze – ligi polskiej, światowej (z naszą reprezentacją) i te z jeszcze wyższej półki (Olimpiady, Mistrzostwa Świata i Europy).

.

Znikoma ilość osób ze zwolnieniem, a jeśli ktoś miał nieco większą tuszę, to i tak rewelacyjnie ćwiczył.

Jeśli chodzi o LO, to u mnie się wiele nie zmieniło. Szkoła była ta sama, nauczycielka też, a w klasie większość z gimnazjum. Mam super wspomnienia.

Na przerwach nie było problemu z tym, że nauczyciele dawali piłki, a uczniowie sobie w nią grali.

.

Cieszę się, że jestem z pokolenia, które lubiło wf i uczniowie chętnie ćwiczyli…

7

Wf obecnie

Raport NIK, o którym wspominałam na samym początku, zrobił badania. Te procenty przerażają. Dzieciaki są bardziej otyłe i leniwe w porównaniu do ich rodziców i dziadków.

.

Dlaczego dzieci nie ćwiczą na WF-ie?

Powodów jest sporo. Specjaliści wymieniają głównie otyłość, wstyd, niechęć do wysiłku, zmęczenie, spocenie się, nudne lekcje, dziewczyny mają lekcje z chłopakami, ocena obniża im średnią.

.

Czyja to wina?

Po trosze każdego. Dorosłych i dzieci. Nauczycieli, rodziców, lekarzy i uczniów.

.

Dlaczego winni są nauczyciele?

Sama jestem nauczycielem wf-u, ale co niektórych nauczycieli nie rozumiem i apeluję do Was, by się Wam chciało. Jeśli Wy sobie olejecie swój przedmiot, to dzieci też go oleją. I niech Was to nie dziwi. Dzieciaki przestaną Was szanować. A jak wiemy, w dzisiejszych czasach jest z tym kiepsko.

Jest wielu nauczycieli z powołania, z dużą wiedzą, wykształceniem, chęciami i zapałem. Jednak spora część to nauczyciele z przypadku. Na przykład, by dostać dodatkowe godziny zrobi sobie taki nauczyciel podyplomówkę i rzuci piłkę dzieciom, a sam pójdzie do kantorka. Oczywiście nie generalizuję, bo ten po super uczelni też może mieć takie podejście…

.

Ile można robić lekcji z piłki nożnej, a raczej samej gry. Można się zanudzić. Wiem, jak ważna dla dziecka jest już ta gra właściwa. Ale bez  nauki i doskonalenia techniki, ta gra będzie krótko mówiąc bez ładu i składu. Nie mówię, że takie lekcje są do bani. Są okej, ale nie cały czas. Ja robię takie lekcje gry, ale raz na jakiś czas. Sama bym się zanudziła, gdyby tak było ciągle.

Niech rozgrzewki będą różnorodne. Niech lekcje będą różnorodne. Nie przynudzaj.

..

Mam kilka reguł, które sobie ustaliłam na początku mojej kariery zawodowej i trzymam się ich. Jestem konsekwentna. Jeśli bym taka nie była, to dzieci szybko by to wykorzystały i np. nie ćwiczyły.

.

Co robię?

.

  • Zeszyt

Zaznaczam wszystko w moim kajeciku. Zaznaczam i wpisuję dokładną datę braku stroju, zwolnienia, czy zgłoszenie niedyspozycji. Surowo oceniam braki strojów. Dziewczynom, bo w większości z nimi mam wf powtarzam, że jest to dla mnie bardzo ważna sprawa. Dużo z nimi rozmawiam na ten temat.

.

  • Strój

Ocena za strój jest semestralna. Zrobiłam sobie punktację i trzymam się jej od trzech lat. Jeśli ktoś cały czas ćwiczy, dostaje ocenę celującą. Za każdym razem, gdy uczeń zapomina stroju ta ocena będzie spadać.

Dodatkowo na początku kolejnego miesiąca dzieciaki, które nie przyniosły chociaż raz stroju w ciągu poprzedniego miesiąca na lekcje wf-u muszą napisać kartkówkę lub odpowiedzieć z jakiejś dyscypliny sportowej. Są to zazwyczaj podstawowe przepisy, technika, czy znajomość sportowców. Jeśli uczeń na większość pytań odpowie/napisze, to ma zaliczenie, jeśli nie – otrzymuje minusa.

Na podstawówkę to naprawdę działa, bardzo rzadko dziewczyny nie przynoszą strojów. Gimnazjum – też jest nieźle. Jest kilka dziewcząt, którym częściej zdarza się nie przynosić stroju, większość ładnie ćwiczy. Co mnie bardzo cieszy 🙂

..

  • Nauka z innych przedmiotów

Na moich lekcjach jest surowo zakazana. Nie pozwalaj swoim uczniom na to w żadnym wypadku. Jest to droga donikąd. Nauczysz dzieciaków, że na lekcjach wf-u mogą uczyć się np. na sprawdzian lub odrobić pracę domową.

A przecież nie o to chodzi na tych lekcjach. One będą to wykorzystywać. Ostatnio jedna z dziewcząt zapomniała się i wzięła notatki bodajże z chemii. Była zwolniona z wf-u, ponieważ miała kontuzję karku. Przypomniałam o zakazie i powiedziałam żeby wyniosła notatki. Powiedziałam jej, że jestem konsekwentna i nikomu na to nie pozwalam.

Dzieciaki mają mieć szacunek do lekcji, którą prowadzisz.

.

  • Czytanie książek

Tak! Tego też zabraniam. Nie zrozumcie mnie źle – super jeśli dzieci i młodzież czytają, ale w odpowiednim czasie i miejscu. Wf to nie czas i nie miejsce na to.

Dziecko, które nie uczestniczy w lekcji czynnie, ma obowiązek uczestniczyć w niej w sposób bierny, czyli ma Ci pomagać, np. przynieść piłki, pachołki, czy inne pomoce. Ma uważać jak tłumaczysz ćwiczenia i ich technikę. Jeśli pozwolisz mu np. na czytanie książek, zobaczy że nie ćwicząc też się nie nudzi.

A ja jestem za tym, by dziecko zobaczyło, że nie warto nie ćwiczyć. Niech się trochę ponudzi. Następnym razem stroju nie zapomni.

.

  • Telefony komórkowe

Zabronione! Niech ich nie dekoncentrują. Nie kuszą.

„Aaa ja tylko godzinę sprawdzałem”, „Aaaa ja czekam na ważną wiadomość od…kogoś tam”

Nie! Stanowcze nie. To jest lekcja wf-u i telefon naprawdę nie jest na niej potrzebny. Uwierzcie, dzieciom to dobrze zrobi taki odpoczynek od cyfryzacji.

3

  • Nagradzaj

Samych zakazów nie daję, spokojnie. Są też nagrody. Często daję możliwość zaplusowania. Później te plusy zamieniają się w ocenę semestralną, podobnie jak za ćwiczenie/strój. Zaplusować można np. zgłaszając się do przeprowadzenia rozgrzewki, wygrywając mecz, czy odpowiadając na jakieś pytanie.

Ostatnio w klasie VI dziewczęta miały lekcje gimnastyki, a dokładniej stanie na głowie. Na koniec lekcji powiedziałam, że do ostatniej kolejki zapraszam tylko chętne osoby, które ostatni raz dzisiaj chcą wykonać stanie na głowie. Te dziewczynki, które podeszły, dostały plusiki. Sprawiło to im radość. A reszta następnym razem będzie bardziej chętna. Powiedziałam wszystkim na odchodne, że warto być chętnym, aktywnym i ambitnym 🙂

.

  • Rozmawiaj

Jeśli coś dzieje się niepokojącego, od razu rozmawiam z uczniami. Jeśli coś mi się podoba też o tym mówię. Na początku lekcji często o coś zagadam. Kontakt i to w dodatku dobry kontakt jest olbrzymią wartością, która bez przerwy procentuje.

.

  • Ocena

Moja ocena jest bardzo prosta. Każdy kto podchodzi do zaliczenia ma u mnie ocenę dostateczną. Jest to ocena za tzw. chęci. Okej, rozumiem, że nie każdy jest dobry z wf-u, nie każdy ma predyspozycje, ale chęci może mieć. Nie znam nauczyciela, który postawi jedynkę, jeśli ktoś nie potrafi czegoś dobrze wykonać…

Ocena końcowa składa się u mnie z czterech składowych. Jest to średnia ocen z zaliczeń, strój, aktywność i ewentualnie jako dodatkowa czwarta sks-y. Tak więc, jeśli ktoś nie jest zbyt sprawny to czwórkę, a nawet piątkę może u mnie mieć. Jeśli jest aktywny, przynosi strój i ma oceny na trójki i czwórki, to czemu mam nie postawić jej na koniec czwórki albo piątki? Ano mogę, więc to robię.

.

Za to jeśli osoba jest sprawna, ale sobie olewa wf, to może mieć czwórkę, albo trójkę. Jeśli wszystko jest w porządku i oceny są na 5, to rzecz jasna jest piona na koniec. A kiedy szóstka? No oczywiście jeśli uczeń ma bardzo dobre oceny, przynosi strój, jest aktywny na lekcji i dodatkowo reprezentuje szkołę w zawodach sportowych.

Sporo jest tych zakazów, ale na koniec całkiem fajne oceny mają moje uczennice.

.

To są moje zasady. Dzielę się nimi z Tobą w sposób świadomy. One fajnie działają. Korzystaj z nich, wybierz sobie jakąś ulubioną (jeśli Ci się spodobały), albo zmodyfikuj je, tak żeby były bardziej „Twoje”. Muszę się pochwalić, że naprawdę pod względem ćwiczebności i przynoszenia stroju jest całkiem nieźle 🙂

.. 

Dlaczego winni są rodzice?

Rodzice. Według mnie mają ogromny wpływ na to, że coraz mniej dzieci ćwiczy na wf-ie. Tylko jest to trochę paradoksalne, bo przecież Ci rodzice byli wychowywani przez swoich rodziców, którzy ćwiczyli na wf-ie i oni przecież też są z tego pokolenia, które w większości ćwiczyło. Przecież są to ludzie zazwyczaj starsi ode mnie. Zatem ich dzieci też powinny ćwiczyć. Więc halo! O co tu chodzi?

Dziwię się rodzicom, którzy wypisują zwolnienia swoim uczniom z byle powodu. Dziwię się rodzicom, że chodzą do lekarzy by wypisywali ich dzieciom zwolnienia. Gdyby rodzic był za tym, by jego dziecko ćwiczyło bez względu na to jaką jego dziecko przynosi ocenę, to by było dobrze…

.

Czasami, jak dziecko przychodzi z jakąś naprawdę głupotą albo błahostką, to odpowiadam z uśmiechem, że mnie bolą rzęsy… ;]

Jak to jest, że sport naprawdę staje się coraz bardziej modny, a tyle dzieci jest otyłych. Kluby fitness, siłownie, nordic walking, pływanie, bieganie…jest tyle możliwości, a ludzie w średnim wieku chętnie ćwiczą. Nie wiem jest to dla mnie jakieś sprzeczne.

.

Kiedy ja chodziłam do szkoły, to nikt nie biegał po ulicach – było to dziwne. W szkole się biegało, na dworze się bawiło…ale jogging? Eeee….

.

Rodzice powinni rozmawiać z nauczycielami wf-u. Nigdy żaden rodzic nie przyszedł do mnie w sprawie swojego dziecka na szkolnej wywiadówce. Wf jest przez nich bagatelizowany. Nie zdają sobie chyba sprawy jak ważne jest to, by ich dziecko się ruszało.

Poza tym, odżywianie. Dzieciaki jedzą śmieci. Za dużo fast foodów, za dużo słodyczy, za dużo słodkich napojów…i…za mało ruchu.

.

Rodzice robią ogromną krzywdę swoim dzieciom. Dlaczego dają z byle powodu zwolnienia swoim dzieciom? Powinni dopingować je.

Ocena nie jest najważniejsza, tylko ruch. Jakoś zwolnień z polskiego, czy matmy nie ma, a przecież też jeden ma humanistyczny umysł, a drugi ścisły. Kurczę, na wf-ie dziecko ma miło i aktywnie spędzić czas, ale także nauczyć się czegoś. Rozwinąć cechy motoryczne, gibkość, szybkość, siłę, koordynację wzrokowo ruchową.

.

I jeszcze jedno…rozumiem, jeśli dziecko ma daleko do szkoły i rodzice podwożą swoją pociechę, ale zdarza się, że uczniowie szkołę mają pod nosem, a i tak są wożeni. Niech się przespacerują, wyciągną rower. Takie zachowania też mają wpływ na a) otyłość, b) ćwiczenie na lekcjach wf-u.

Rodzice kaleczą swoje dzieci.

.

W pewnej audycji radiowej słyszałam, że jest to całkiem prawdopodobne, że dzisiejsze pokolenie dzieci uczących się może żyć dużo krócej niż ich dziadkowie, czy rodzice. Przyczyna? Otyłość i choroby z nią związane oraz brak ruchu.

.

Dlaczego winni są lekarze?

Krótko i na temat. Zbyt szybko i łatwo dają dzieciom zwolnienia. Dobry lekarz zachęci dziecko do ćwiczeń (jeśli jest zdolne do nich) i wytłumaczy jak sport i wszelka aktywność fizyczna jest dla niego ważna.

.

Dlaczego winne są dzieci?

Dzieci w tym wszystkim są chyba najmniej winne. One nie piszą sobie zwolnień, one nie robią sobie jedzenia. Dzieciaki są winne, bo wykorzystują niektórych nauczycieli i rodziców i… włażą im na głowę. Nie chce im się.

.

W wyżej wymienione audycji „Jest sprawaRDC, podjęto rozmowę na ten temat. Zachęcam do posłuchania. Mądrze gadają. Był tam podany przykład owego spocenia się, fryzur i makijażów dziewcząt, ocen…

.

Jak to jest, że dziecko gdy jest małe uwielbia się ruszać. Każde ma naturalną potrzebę ruchu i aktywności. Co się dzieje, że później to zanika? Styl życia? Za dużo kompów, fejsów, komórek…jedzenia niezdrowego, a przede wszystkim zezwolenie na to wszystko przez rodziców.

.

Dorosły, który ma trochę oleju w głowie będzie tylko i wyłącznie zachęcać do aktywności fizycznej.

Dzieciaki, jeśli będą miały przykład z góry, to również będą aktywniejsze. A może by tak wyjść z dzieckiem na rower, albo na basen?

.

Jeśli rodzicie i lekarze będą współpracować z nauczycielami wf-u i przyjmą wspólny front, to na pewno będzie lepiej.

.

Czy tak musi być? Nie, nie musi być! Ale jeśli nic nie będziemy zmieniać, nie będziemy działać, to będzie bardzo źle z przyszłymi pokoleniami…

Warto rozmawiać, warto być konsekwentnym, warto ćwiczyć na wf-ie.

.

Mogłabym jeszcze pisać i pisać na ten temat, ale myślę, że na tym już zakończę.

.

Ciekawa jestem Twojego zdania na ten temat. Jak było za Twoich czasów? Co sądzisz o dzisiejszych lekcjach wf-u, uczniach i rodzicach?

.

Pestka

.

.

20 komentarzy
  1. Pozwolę sobie dorzucić swoje 3 grosze z perspektywy osoby, która migała się jak mogła byle tylko nie ćwiczyć. I to wcale nie dlatego, że sportu nie kochałam – wręcz przedziwnie.

    Mój nauczyciel wfu w gimnazjum był entuzjastą siatkówki Graliśmy w siatkówkę co lekcję, a jego oczkiem w głowie były dziewczyny, które jeździły na zawody w tej dyscyplinie sportu. Mnie wybitnie siatkówka nie szła i moje każde pojawienie się na bosku (gdy była moja zmiana) to była trauma. Dlatego, aby nie narażać się na gniew i nieprzyjemne komentarze bardziej utalentowanych w tej dyscyplinie koleżanek, wymyślałam setki powodów, żeby nie ćwiczyć.

    Dopiero w liceum chętniej uczestniczyłam w zajęciach, bo miałam dobrą nauczycielkę, zajęcia były bardzo urozmaicone: ręczna, kosz, nożna, aerobik, itd..

    Pozwolę sobie zaprosić do przeczytania mojego artykułu na temat lekcji w-f w polskich szkołach: https://zesportemjejdotwarzy.com.pl/post/124765515156/ma%C5%82o-wakacyjny-post-o-zaj%C4%99ciach-wychowania

  2. Pozwolę sobie dorzucić swoje 3 grosze z perspektywy osoby, która migała się jak mogła, byle tylko nie ćwiczyć na w-fie. I wcale nie dlatego, że sportu nie lubiła – wręcz przeciwnie.

    Niestety zajęcia nie były urozmaicone. Oczkiem w głowie nauczyciela były koleżanki, które grały super w siatkę, jeździły na zawody. Mnie w siatkówkę nie szło, a że maglowaliśmy ją co lekcję, nie chcąc się narażać na gniew bardziej utalentowanych koleżanek wymyślałam tysiące powodów, dlaczego nie mogę ćwiczyć. Kilka moich przemyśleń: https://zesportemjejdotwarzy.com.pl/post/124765515156/ma%C5%82o-wakacyjny-post-o-zaj%C4%99ciach-wychowania

  3. Hm, ja mam troszkę inne zdanie co do samego systemu nauczania w Polsce i nauczania w-f. Ja uważam, aby nie było w-f-u tylko nauka o zdrowiu. Pół zajęć teoretyki związanej z żywieniem i pół zajęć praktycznych, czyli takich, które wykonuje się na zajęciach z w-f. Wiem, że nauczyciele lubią oceny, ale ja uważam, że w-f powinno być bez ocen, szczególnie ocenianie z biegów, skok w dal itd. mija się z celem. Nie każdy uczeń skoczy najdalej, a biegi nie powinny polegać na tym, kto pierwszy ten lepszy, a bieganie takie, jakie się robi po za szkołą. Powinniśmy biegać tyle, na ile możemy. Nie każdy może przebiec 4 kółka na wyznaczony czas, szczególnie jak uczeń nie przez długi okres nie ćwiczył z różnych powodów. System edukacji w Polsce jest beznadziejny w porównaniu do systemu szkolnictwa w USA, gdzie tam uczniowie mają możliwość wybierania różnych dodatkowych przedmiotów. Tam nie ma czegoś takiego, że kogoś zmusza się do piłki nożnej, czy np. siatkówki. Tam w-f jest podzielony na różne dyscyplinie i tak uczeń ma możliwość wybrania sobie na nowy rok szkolny np. zajęcia z w-f z piłki nożnej, futbolu amerykańskiego, siatkówki itd. U nas uczniów zmusza się do grania np. w siatkówkę. Nie każdy to lubi i nie ma sensu zmuszać do czegoś, co ktoś nie lubi. Aktywność fizyczna powinna być dla nas przyjemnością i każdy powinien wybierać to, co lubi. Nie wiem jak w podstawówce teraz jest, ale wiem, że w gimnazjum uczniowie wszystko robią dla oceny, nie da pasji. W gimnazjum tak rywalizują. Pamiętam, jak koledzy tak grali w piłkę nożną, że ona latała po całej sali gimnastycznej i takie mocne kopanie piłką, że kiedyś ledwo oddychałem jak dostałem w piłkę 😉 A jak coś źle kopiesz, to zaraz drą się na całą salę. Tak niestety wyglądają w większości szkołach zajęcia z w-f, gdzie nauczyciela nie ma a uczniowie robią co chcą, a szczególnie daje piłkę i grajcie sobie co chcecie. Ja nigdy nie lubiłem gier zespołowych. Ja wolę areobik, ćwiczenia gimnastyczne itp. Przez całą lekcję powinny być takie ćwiczenia, a nie kilka minut i grajcie sobie np. w siatkówkę. A potem dziecko idzie do lekarza i stwierdza skrzywienie kręgosłupa i każą wysyłać dziecko na specjalne zajęcia korekcyjne. Wiem, że lubisz pestka sport i prowadzisz zajęcia z pasją, ale większość nauczycieli nie umie fajnie prowadzić zajęć tak, aby każdego zainteresowało. Uczniowie nie chcą ćwiczyć i dają zwolnienia lekarskie. To jest głównie wina systemu edukacji, że nie daję się uczniom możliwości wyboru przedmiotu, tylko zmusza się do tego, czego się nie lubi. W USA uczniowie nie mają takiego planu zajęć jak u nas. Tam uczniowie sobie wybierają swoje przedmioty, gdzie j. angielski i matematyka jest na 3 poziomach – 1 najniższy a 3 uniwesytecki. Ponadto mają do wyboru zajęcia artystyczne, psychologię, weterynarię, nauki o żywności i zdrowiu, zajęcia rzemieślnicze, gotowanie, , w-f o różnych dyscyplinach itd. Tam kładzie się nacisk na zainteresowania ucznia i uczą się tego, co komuś do życia jest potrzebne. U nas z kolei są z góry przedmioty nałożone i nikt się nie patrzy, czy uczeń lubi plastykę i ma zdolności artystyczne, czy lubi muzykę i ma zdolności do tego. U nas uczeń dostanie słabą ocenę, bo nie każdy ma zdolności np. artystyczne. U nas nie kładzie się na zainteresowania, tylko nałożą przedmioty i każą się uczyć tego, co mają się uczyć i nikt nie patrzy się właśnie na to, czy chcą się uczyć np. plastyki. MEN chce zmienić system edukacji na taki, jaki był dawny. Pytam się tylko po co? Lepiej zrobić takie reformy, które dają korzyści. Planowane reformy nie wpłyną na dobre nauczanie. Nauczycieli pozwalniają, już nie mówię o kosztach tej reformy. Uważam, że nasz system edukacji nie jest najlepszy. W szkołach zazwyczaj uczy się tego, co do życia nikomu nie jest potrzebne. Zamiast religii, proponowałbym wprowadzić zajęcia z pierwszej pomocy, bo mało osób umie ją udzielać, ale również zajęcia savoir vire, bo to zanika w ogóle. W szkołach również powinno się uczyć gotowania, bo gotowanie jest ważne w naszym życiu. Ponadto w szkołach Trochę się napisałem 😉 Oczywiście to moja opinia. Co do postu to mi się on podoba. Pozdrawiam.

    1. Ponadto w szkołach… tutaj nie dokończyłem zdania 😉 Ponadto w szkołach jest mało nauczycieli, którzy uczą z pasją. Przykład historia. Niektórzy nauczyciele tak zanudzają, że zasnąć można 🙂 W USA nie ma czegoś takiego, że uczniom każą wkuwać regułki na pamięć. Tam nauczyciel naucza tak, aby każdy zrozumiał. Nauczyciel musi uczyć z pasją, a nie jak za karę 😉 Ponadto denerwuje mnie to, jak szkoły wymagają od rodziców książki i masa zeszytów. W USA uczniowie mają pare grubych książek, ale otrzymują w szkole. I nie mają zeszytów, tylko segregatory, gdzie nauczyciel daje jakieś kserówki. Mają tam podziały na kilka przedmiotów i każde notatki wkładają do segregatora osobno. Na YouTube oglądałem masę filmików na temat nauczania w USA. Pozdrawiam,

      1. …właśnie chciałam już spytać, czy może uczyłeś się w USA 😉 Pasja powinna być w każdej pracy…niestety jak wiemy, tak nie jest. Pozdrowionka 🙂

        1. Nie, nie uczyłem się w USA, ale z ciekawością oglądałem masę filmów na YoTube, gdzie osoby te uczęszczają lub uczęszczały do różnych szkół w USA. Jedna z nich była dziewczyna, która była na wymianie w USA (w Meksyku) i pokazała nawet film z uroczystości zakończenia roku szkolnego, gdzie tam wszyscy uczniowie ubierają się w togach i pod koniec rzucają do góry te tzw. czapki. Tak jak na uniwersytecie jest chyba 😉 Nawet pokazała listę przedmiotów, jakie można wybrać. Masę tego było, od różnych dziedzin sportu aż po zdrowie, psychologię, teatr, nauka szybkiego pisania na komputerze itd. Tam też nie mają niezapowiedzianych kartkówek. Dziewczyna ta byłą na wymianie i mówiła, że tam historyk tak opowiada, jak z pasją. Sklepików szkolnych nie mają, tylko lnach, gdzie każdy wybiera to, co chce zjeść. No i tam nie piszą długopisem, tylko ołówkiem 😉 Tam niema apelów na rozpoczęciu szkolnych, tylko od razu mają zajęcia z nauczycielami. Ciekawie to wszystko opowiadała i dziwię się, że w Polsce nie ma możliwości wyboru przedmioty tylko nacisk na naukę tego, co nie chcemy się uczyć i nie interesujemy się. Tam nie ma zwykłej matematyki, tylko zajęcia z różnej dziedziny matematyki na różnych poziomach np. algebra. Pozdrawiam.

    2. Dziękuję Ci za tak rozbudowany komentarz 🙂 Oczywiście – fajnie by było gdybyśmy się uczyli tego czego chcemy, z czego czujemy się dobrze 🙂 Jestem za! A takie zajęcia jak savoir vivre, czy pierwsza pomoc to świetne pomysły! Dołożyłabym jeszcze żywienie/dietetyka, czy jakaś edukacja związana z zakładaniem własnego biznesu. Psychologia to też niezły pomysł 🙂

      Wracając do wf-u. Mam mieszane uczucia. Owszem, z jednej strony fajnie grać w ulubioną grę zespołową, ćwiczyć gimnastykę, lekką, czy inny sport i doskonalić się w tym kierunku, ale z drugiej strony – czemu nie poznawać innych sportów? Poza tym każda dyscyplina rozwija. Jeśli jesteś dobry z gimnastyki – na pewno przydadzą Ci się te umiejętności również w grach zespołowych, czy lekkiej.

      Mam też nieco mieszane uczucia co do oceniania. Ok. Z jednej strony powinny liczyć się chęci i to że w ogóle dziecko ćwiczy. A z drugiej strony – można wyćwiczyć przecież podstawowe umiejętności, które są w szkole – trzeba tylko poświęcić nieco czasu. Czemu ktoś kto jest dobry (zły zresztą też) z matmy, czy polskiego ma być oceniany, a ktoś kto jest z wf niezły już nie?

      Oczywiście – jeden ma większe predyspozycje, inny mniejsze. Ale dzięki temu, że ktoś słabszy nie podda się, będzie ćwiczyć, starać się – może mieć też niezłą ocenę. Wydaje mi się też, że jeśli ktoś ma dobre oceny z innych przedmiotów, to nie wzbudza kontrowersji, a przecież też jednemu łatwiej wchodzi do głowy matma, a innemu polski. Podobnie jest z wf-em. Jeden szybko coś wykona i to dla niego żaden problem, a drugi ni w ząb.

      Tak jak napisałam wyżej z jeden strony się zgadzam, a z drugiej strony czuję, że trochę osoby bardziej sprawne, które kochają sport, ćwiczą, starają się…są trochę dyskryminowane. Ile razy było tak..że dane dziecko miało zakaz wyjazdu na zawody, bo…ma słabe oceny z innych przedmiotów, albo coś przeskrobało. A może odwróćmy sytuację? Ktoś kto jest tzw. nogą z wf-u nie pojedzie dajmy na to na konkurs recytatorski???

      Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za długą wypowiedź 🙂

      1. Zgadzam się z Twoją opinią. Zgadzam się, żeby poznawać różne dziedziny dyscyplin sportu. Mi chodziło o to, że uczniowie niech najpierw poznają wszystkie dyscypliny sportu a potem na następny rok szkolny niech każdy wybierze to, co lubi 😉 Ja nie lubię gier zespołowych i nigdy się do tego nie nadawałem. To nie dla mnie. Ja wolę indywidualne ćwiczenia. Skoki, trochę biegania. Wole nawet puścić program z ćwiczeniami i poćwiczyć. Ach zapomniałbym dodać, że jeszcze warto dodać zajęcia z nauki tańca, elektronika. W USA nawet są zajęcia związane z kryminologią 😉 Wiem, że w gimnazjum wprowadzili te edukacje dla bezp., ale to i tak za mało godzin zajęć. Przez cały etap szkolny są zajęcia z religii. Po co to? Takie zajęcia nie powinny być w szkołach. Jak ktoś jest wierzący to niech chodzi do kościoła albo prowadzić takie zajęcia w salkach przy parafii. W Polsce jest masa książek, które rodzic musi kupić. Nie zawsze ich stać na wszystko. To tornister, to piórnik itd. Często mówi się o tym, jak dzieci mają krzywe kręgosłupy. Dzieci muszą nosić masę książek i zeszytów. Ja się pytam po co to? Nie lepiej 2-3 książki i jeden segregator na notatki a nie masę zeszytów 60 kartkowych? Te egzaminy poprawkowe to również nie najlepszy sposób. Każde dziecko powinno przechodzić z klasy do klasy i nauczyciel powinien pomóc, a nie tzw. usadzać. To nikomu na dobre nie wyjdzie. Zadaniem nauczyciela jest nauczenie czegoś w taki sposób, aby nauka była przyjemnością i zrozumiana dla dziecka, a tak to więcej te dzieci się sterują niż co warte. W naszym systemie panuje taka moda, aby dziecko zakuło na pamięć, zapamiętało, zaliczyło i zapomniało. Nauka powinna być dla dzieci czymś przyjemnym. U nas tak nie ma. Zresztą nauczyciele wymagają, aby systematycznie się uczyło. Jak dziecko ma wszystko umieć pamięta na 3 kartkówki w 1 dniu? Takie dziecko jest po prostu przeładowane wiedzą i tak większość rzeczy pozapomina. Często są to słabe oceny, bo nikt nie nauczy się wszystkiego na raz. Nie tak powinna wyglądać nauka, aby zaliczyć, tylko nauczyć się. Co też mnie denerwuje, jak już w klasach 1-3 SP dzieci się ocenia opisowo na świadectwie. Dzieci różne się rozwijają i nie wszyscy są jednakowi. Jedni uczą się powoli, inni szybko. A co robi nauczyciel? Z góry już jego ocenia. Są dzieci, które wolno się uczą i nie nadążają. Takim dzieciom należy pomóc a nie oceniać. Ledwo co dzieci nauczą się czytać i pisać oraz liczyć. Nauczyciel już nawet ocenia, jak maluje, czy śpiewa. Są szkoły w niektórych krajach, gdzie nie ocenia się na początku dzieci. Nasz system edukacji nie jest najlepszy i z pewnością zgodzisz się ze mną. Zgadzam się, że powinny być dodatkowe zajęcia z żywienia, a nie tylko sam w-f. Ten pomysł z biznesem to nie całkiem zły pomysł. Pestka, ja bym jeszcze dodał naukę asertywności i kultury, prowadzenie gospodarstwa domowego (dziecko nauczy się, na co idą pieniądze zarobione, gdzie płacić rachunki, jak gospodarować budżetem itp.), ale również nauka szycia, szydełkowania, nauka robienia czegoś z drewna, zajęcia z poszukiwaniem pracy itd. Tego w naszym systemie brakuje. Jeżeli tak będzie funkcjonować nasz system, to dzieci niczego się nie nauczą (to, co w życiu jest potrzebne i przydatne). Pozdrawiam.

          1. Dokładnie. Odnosząc się jeszcze na temat edukacji w USA, na YouTube możesz Pestka wpisać Świat oczami nastolatki. Tak ten kanał się tej dziewczyny nazywa. Tam możesz obejrzeć sobie filmiki na temat szkoły w USA i nie tylko. Ciekawie to wszystko opisywała. Muszę przyznać Pestka, że aż mnie zainteresowało szczególnie ten apel zakończenia roku szkolnego. Ale to uczucie być ubrany w todze jako absolwent szkoły średniej 😉 Bardzo mi się podoba system edukacji w USA. Nawet przeczytałem z ciekawości na jakimś portalu o edukacji w USA, że nauczyciel np. z historii nie musi mieć dyplomu ukończenia szkoły (w zależności od stanu), ale tego do końca nie jestem pewny, czy tak jest 😉 Tam mają oceny od A-E i nie ocenia się tak jak u nas, że tyle pkt. 3-, czy tam 3, ale w procentach. Pozdrawiam.

    1. Fajnie, że nastała ta moda. Pamiętam, jak chodziłam do szkoły, to ludzie pukali się w głowy jak ktoś sobie wychodził na jogging…

      Jednak odnoszę wrażenie, że często dzieciaki nie ćwiczą, bo nauczyciele przymykają na to oko, albo mają zwolnienia…nie chce im się poruszać i spocić…

  4. Problem nagminnych zwolnień z w/f istnieje już od lat. Pamięta gdy ja chodziłam do szkoły podstawowej, a było to już dobre prawie 20 lat tamu, to wiele koleżanek nie chciało ćwiczyć na w/f z powodu chłopaków, którzy bardzo często naśmiewali się – bo to za gruba, bo to za krzywe nogi, bo to biustu jeszcze nie ma…. a to baaaardzo zniechęcało wiele dziewcząt niestety

    1. Wydaje mi się, że jeśli były to pojedyncze. Ale fakt, w tym wieku dzieciaki potrafią być okrutne…wyśmiewają się z siebie i szukają kozła ofiarnego…ot tak…dla zabawy…jest to przykre, bo taki dzieciak/ nastolatek może łatwo popaść w kompleksy. Jego psychika i samoocena kształtują się, a taki jeden z drugim, co mu się nudzi może zburzyć czyjąś równowagę…

Leave a Reply

Your email address will not be published.